Raper Proof był duszą D12, mentorem dla młodych MC’s i najlepszym przyjacielem Eminema. Choć zginął tragicznie w 2006 roku, jego głos i duch nadal rozbrzmiewają w hip-hopie. Oto historia Proofa. Człowieka, który dla Detroit był czymś więcej niż tylko raperem.
Prawdziwe imię i nazwisko Proofa to Deshaun Dupree Holton. Urodził się 2 października 1973 roku w Detroit, mieście, które dla wielu było synonimem upadku przemysłu, bezrobocia i przemocy, ale dla niego stało się sceną życia, inspiracją i nauczycielem. Dorastał na północno-zachodnich przedmieściach, w świecie, gdzie każdy wers był walutą, a każda bitwa próbą charakteru.
Już w młodym wieku Proof dał się poznać jako talent wyjątkowy nawet na tle surowej sceny Detroit. Uczęszczał do Osborn High School, gdzie szybko zyskał reputację jednego z najlepszych freestylowców w mieście. To właśnie tam, w szkolnej stołówce, zaczęły się jego legendarne bitwy na słowa, które przyciągały uczniów z całej okolicy, w tym pewnego chudego chłopaka z notesem pełnym rymów, Marshalla Mathersa, znanego później jako Eminem. Warto dodać, że do Osborn High School uczęszczali inni znani raperzy w Detroit jak Esham czy Monoxide Child z grupy Twiztid.
Marshall formalnie nie uczęszczał do Osborn; przemykał tam z Proofem, by brać udział w freestyle’owych pojedynkach podczas przerw obiadowych. Proof od razu dostrzegł jego potencjał i stał się dla niego kimś więcej niż rywalem – przyjacielem, mentorem i przewodnikiem po niełatwej scenie Detroit.
Maurice Malone’s Hip Hop Shop – kolebka rapowej sceny Detroit
Jakiś czas później ich wspólna pasja przeniosła się do Maurice Malone’s Hip Hop Shop przy 7 Mile i Greenfield, legendarnego butiku, który w weekendy zamieniał się w świątynię rapu. Proof prowadził tam open-mic’y i turnieje freestyle’owe, w których uczestniczyli najlepsi MC’s z miasta.
To właśnie tam obaj rozwijali swoje umiejętności. Proof jako gospodarz i autorytet, a Eminem jako głodny sukcesu outsider, który coraz częściej przyciągał uwagę publiczności. Dla nich Hip Hop Shop był czymś więcej niż miejscem. Był drugim domem, w którym rodziły się przyjaźnie, rywalizacja i marzenia o wyrwaniu się z Detroit. Rap polski i zagraniczny – najnowsze informacje.
D12, czyli Parszywa dwunastka z Detroit i rola Proofa
W 1996 roku Proof zainicjował powstanie grupy D12 (skrót od Dirty Dozen), która miała być kolektywem Detroit-raperów reprezentujących lokalną scenę. Pierwotny koncept zakładał, że każdy z członków będzie miał „alter ego”, co w praktyce miało dać 12 osobowości w grupie, stąd nazwa „Dirty Dozen” („Parszywa dwunastka” – pol.) mimo początkowo mniejszej liczebności.
Proof dla swojego alter-ego przyjął pseudonim Dirty Harry (czasem pisany jako Derty Harry). Inni członkowie D12 przyjęli następujące ksywy dla swojego alter-ego: Bizarre – Peter S. Bizarre, Kon Artis – Mr. Porter, Kuniva – Hannz G., zmienione później na Rondell Beene, Bugz – Robert Beck, Eminem – Slim Shady (wcześniej Billy the Kid). Później w miejsce zmarłego Bugza do grupy dołączył Swift – Swifty McVay.
Po tym, jak Eminem osiągnął sukces solo, D12 również weszło do rapowego mainstreamu. Grupa wydała dwa znaczące albumy: debiutancki Devil’s Night (2001), który zdobył popularność i przyniósł im rozpoznawalność w USA i za granicą oraz D12 World (2004), uwieńczony sukcesem komercyjnym, z szerokim rozgłosem medialnym i trasami koncertowymi.
To na tych albumach znalazły się takie hity jak Purple Pills (w wersji ocenzurowanej Purple Hills), My Band czy How Come.
Choć oficjalnie liderem D12 był raczej kolektyw, wielu świadków i relacji opisuje Proofa jako centralny filar i łącznik między członkami grupy. To on rekrutował nowych członków, dbał o spójność i relacje wewnątrz środowiska Detroit. Proof pełnił też rolę hype mana podczas tras koncertowych Eminema. Na scenie Proof był opisywany jako ktoś energiczny, z charyzmą i naturalną umiejętnością budowania kontaktu z publiką. Potrafił zarówno nakręcać, jak i stonować występ, zależnie od potrzeby.
Solowa twórczość
Proof współtworzył kilka składów, m.in. 5 Elementz, którego producentem był J Dilla. Zresztą z tym legendarnym producentem, który zmarł w tym samym roku co Proof, tworzył również projekt Funky Cowboys. Choć dla świata Proof był przede wszystkim filarem D12 i bliskim przyjacielem Eminema, jego solowa kariera pokazuje zupełnie inną stronę. Bardziej refleksyjną, świadomą i niezależną. Zanim jeszcze na dobre zaistniał w mainstreamie, działał pod pseudonimem Maximum, a jego pierwsze próby nagraniowe sięgają połowy lat 90.
Po latach wspólnych tras z Eminemem, Dr. Dre i Snoop Doggiem (m.in. podczas Up in Smoke Tour w 2000 roku), Proof zaczął tworzyć własną tożsamość artystyczną. Poza strukturami Shady Records, z ambicją zbudowania czegoś własnego.
W czerwcu 2004 roku ukazał się mixtape I Miss the Hip Hop Shop, wydany przez jego własny label Iron Fist Records. Był to hołd dla kultowego miejsca w Detroit, w którym wszystko się zaczęło. Na płycie Proof wraca do swoich korzeni, przywołując ducha bitew freestyle’owych i bezkompromisowej sceny lat 90. Mixtape zebrał pozytywne opinie w lokalnym środowisku, a krytycy podkreślali, że to materiał surowy, szczery i pełen energii, jaką Proof wnosił do Hip Hop Shopu. W utworach słychać też jego zadziorny humor i błyskotliwość. Cechy, które zjednały mu szacunek w całym Detroit.
Searching for Jerry Garcia – duchowy testament rapera
Rok później, 9 sierpnia 2005 roku, Proof wydał swój pierwszy i jedyny pełnoprawny album studyjny Searching for Jerry Garcia. Płyta ukazała się dokładnie w 10. rocznicę śmierci Jerry’ego Garcii z Grateful Dead, artysty, którego Proof uważał za „geniusza, który cierpiał na te same ludzkie słabości co my wszyscy”.
W wywiadzie dla SOHH mówił: „Chciałem, by ludzie powiedzieli, że byłem prawdziwym artystą, że robiłem to najlepiej i pozostałem wierny korzeniom hip-hopu. Chcę, żeby wiedzieli, że robiłem to z miłości, nie dla list przebojów”.
Album zawiera gościnne występy m.in. Eminema, 50 Centa, Method Mana, Nate Dogga, B-Reala z Cypress Hill, Obie Trice’a, King Gordy’ego i T3 ze Slum Village. Krytycy określali go jako eklektyczny i introspekcyjny. Proof łączy tu funk, soul i klasyczny hip-hop z melancholijną narracją o śmierci, winie i duchowości. Na liście Billboard 200 płyta osiągnęła 65. miejsce, co było dobrym wynikiem jak na niezależne wydawnictwo.
Najbardziej poruszający moment albumu to finałowy utwór Kurt Kobain (pisownia celowo z błędem). Proof snuje w nim niemal pożegnalny monolog, w którym wspomina o śmierci, bólu, samotności i przekazywaniu pałeczki młodszemu pokoleniu.
W tekście przyznaje, że czuje się „zagubiony” i „zmęczony oddychaniem”. Wspomina także zmarłych przyjaciół, m.in. Bugza z D12 i mówi o poczuciu winy i żalu. W jednym z najbardziej wstrząsających wersów rapuje: „Since I took my own life, y’all feel a killa fo’ sho’”. Jakby przewidywał własny koniec. Kurt Kobain jest nie tyle hołdem dla lidera Nirvany, co paralelą losu dwóch artystów zmagających się z bólem, presją i sławą, która stała się przekleństwem.
Na albumie znajduje się również skit When God Calls… i utwór Forgive Me, w których artysta rozlicza się z życiem. Niemal jakby przeczuwał nadchodzącą tragedię.
Ostatnie nagrania i niedokończone projekty
Na krótko przed śmiercią Proof pracował nad nowym materiałem. Nagrał wspólny utwór z duetem Twiztid (How I Live) oraz z australijskim raperem Liquidsilva, podczas trasy po Gold Coast w 2006 roku. W dniu śmierci miał w planach ukończenie projektu Time a Tell. Zrealizował go w ciągu 24 godzin razem z DJ-em Jewels Baby. Album ukazał się dopiero w 2010 roku jako mixtape na DatPiff, stanowiąc ostatnie świadectwo jego niegasnącej kreatywności.
Proof nigdy nie zabiegał o sławę. Jego solowe nagrania to prawdziwy dziennik artysty, który szukał sensu w muzyce, nie w liczbach i nagrodach. Po latach słowa z Kurt Kobain i Forgive Me brzmią jak echo człowieka, który już wtedy wiedział, że jego sztuka przeżyje go dłużej niż on sam.
Tragiczna śmierć Proofa
11 kwietnia 2006 roku to data, która zapisała się w historii hip-hopu jako dzień żałoby dla Detroit i całej sceny rapowej. Tego dnia Deshaun Dupree Holton, znany jako Proof, został zastrzelony w klubie CCC w Detroit, podczas nocnej eskalacji konfliktu. Incydent miał miejsce tuż po północy, gdy powstała sprzeczka podczas gry w bilard, między Proofem a Keith L. Benderem Jr., w której interweniował barman/ochroniarz Mario Etheridge (kuzyn Bendera). Według oficjalnych wersji policji, podczas bójki Proof miał oddać strzał w głowę Bendera, który pomimo zranienia początkowo nie zmarł. Etheridge następnie otworzył ogień w kierunku Proofa, trafiając go trzema kulami. W głowę i klatkę piersiową. Holton zmarł na miejscu lub bardzo szybko po przewiezieniu do szpitala. Bender zmarł kilka dni później w wyniku obrażeń.
Jego śmierć stała się ogromnym szokiem dla środowiska muzycznego i fanów. Eminem na pogrzebie powiedział między innymi, że zrobi wszystko, by nie zostawić Proofa bez słów pożegnania. W swojej mowie wspomniał, że „on nauczył mnie być liderem”, że kiedy Proof wchodził do pomieszczenia, światło nadchodziło za nim.
Pogrzeb odbył się 19 kwietnia 2006 roku w Fellowship Chapel w Detroit. Była to ogromna ceremonia. Sala wypełniona po brzegi, kolejki przy wejściu, tłumy zasmuconych fanów i znajomych. Na czele konduktu oraz wśród żałobników znaleźli się najbliżsi. Wśórd nich: Eminem, 50 Cent, Royce da 5’9”, Obie Trice, a także członkowie D12: Bizarre, Kon Artis, Kuniva i Swift. Po ceremonii ciało Proofa zostało pochowane na cmentarzu Woodlawn w Detroit.
Dziedzictwo i pamięć
Proof pozostawił po sobie nie tylko muzykę, ale cały etos – lojalność, braterstwo i szczerość w sztuce. Dla raperów z Detroit był kimś więcej niż artystą. Był symbolem wspólnoty, człowiekiem, który łączył ludzi ponad podziałami sceny. Wielu wspomina, że nigdy nie odmawiał pomocy młodym MC’s. Często zapraszał ich do studia i powtarzał: „Jeśli robisz to z serca, nigdy nie przegrasz”.
Dla Eminema jego śmierć była ciosem, po którym, jak sam przyznawał, długo nie mógł się podnieść. Proof był jego przyjacielem, starszym bratem, czasem ochroniarzem, a czasem duchowym przewodnikiem. W rozmowach i tekstach Marshall Mathers niejednokrotnie mówił, że bez Proofa nie byłoby Eminema, jakiego zna świat. Ich relacja została utrwalona w wielu utworach:
- Difficult – został nagrany krótko po śmierci Proofa, ale nigdy oficjalnie niewydany (wyciekł w 2009 r.). To przejmujący, intymny list pożegnalny. Eminem wspomina wspólne chwile, opisuje pogrzeb i ból po stracie przyjaciela.
 - You’re Never Over z albumu Recovery (2010). Oficjalny hołd dla przyjaciela. W refrenie słyszymy: „The days are cold, livin’ without you…”. Utwór zamyka album i pełni funkcję duchowego pożegnania. Jest wyrazem wdzięczności i żałoby.
 - Stepping Stone z Kamikaze (2018). Eminem po raz pierwszy wprost przyznaje, że śmierć Proofa była momentem, w którym D12 faktycznie się rozpadło. „Cause the truth is, the moment that Proof died, so did the group” – rapuje Eminem.
 
Te wersy są nie tylko dowodem żalu i tęsknoty. Pokazują też, jak ogromny wpływ Proof miał na twórczość Eminema.
Royce da 5’9” żegna Proofa w Security
Bliski przyjaciel obu artystów, Royce da 5’9”, również oddał hołd Proofowi w poruszającym utworze Security. Numer znalazł się na wydanym w 2011 roku albumie Royce’a Success Is Certain. Royce jednak napisał ten numer niedługo po śmierci Proofa. Był to z pewnością jego sposób na emocjonalne rozliczenie się z poczuciem winy i żalem, że nie zdążyli odnowić przyjaźni po wcześniejszym konflikcie. Security stało się jednym z najbardziej szczerych i bolesnych nagrań w jego karierze. Jest bezpośrednim wyznaniem żalu i szacunku dla przyjaciela, który był dla niego jak brat. Do dziś Royce wykonuje ten numer na koncertach w Detroit.
								
								
RIP